Tym razem nie wszyscy mogą liczyć na szybką pomoc. Skutki epidemii koronawirusa uderzają w osoby bezdomne z Nowego Sącza. W Domu imienia Brata Alberta, który prowadzi noclegownie wolne miejsca co prawda są, ale osoby, które chcą skorzystać z noclegowni muszą się poddać testom na obecność koronawirusa. Tu pojawia się problem, bo nie zawsze taki test pracownicy Domu mogą wykonać..
Mamy tak zwane szybkie testy, które podarowały nam władze miasta. Jest problem z uzyskaniem tych profesjonalnych testów, bo sporo osób, które do nas trafiają nie ma ubezpieczenia – wyjaśnia nam Leszek Lizoń, kierownik Domu imienia brata Alberta w Nowym Sączu. - Jest kłopot, bo mamy tylko jedną osobę, która może wykonywać te testy i nie zawsze jest ona na dyżurze. Musimy zabezpieczać osoby, które na co dzień mieszkają w placówce. Problemu nie ma jak trafiają do nas bezdomni po wizycie w szpitalu. Im testy były wykonywane. Ale gorzej może być jak przyjdzie ktoś z ulicy i będzie potrzebował pomocy.
Sporym zagrożeniem dla innych są też osoby przyjęte do noclegowni, a które opuszczają ją na kilka dni. Takie osoby, zdaniem kierownictwa nie dostrzegają niebezpieczeństwa i ryzyka związanego z zakażeniem koronawirusem. Proces przyjmowania ich noclegownia musi realizować od nowa. A to niekiedy trwa...
Na co dzień mieszka tu około 70 osób. Dom brata Alberta zapewnia im ciepłe posiłki, możliwość kąpieli, skorzystania z pralni i suszarni, a także podstawową opiekę medyczną. Bywały jesienie i zimy, kiedy z noclegowni korzystało nawet 100 bezdomnych.