Młodzież bardzo długo czekała na to, żeby wrócić do szkoły. Zajęcia zawieszono w marcu, po dwóch tygodniach wprowadzono naukę zdalną, która zdaniem niektórych nauczycieli nie zdała egzaminu. Do powrotu uczniów we wrześniu do szkoły placówki z Nowego Sącza przygotowywały się bardzo długo. Do szkół trafiły dozowniki z płynem do dezynfekcji rąk, termometry, maseczki. Niektóre placówki wprowadziły zmianowy tryb lekcji. Wszystkie jednak nadal pracują stacjonarnie. W tych największych szkołach niestety nie da się utrzymać wszystkich zaleceń sanitarnych.
Przerwy spędzamy na korytarzu, niestety nie możemy utrzymać od siebie bezpiecznych odstępów, bo jest tłok. Szkoła jest za mała, a uczniów za dużo – mówią uczniowie jednej ze szkół w Nowym Sączu. - Przed wejściem do sali dezynfekujemy ręce. Nie czujemy się zagrożeni, czujemy się bezpiecznie.
Nauczyciele i dyrektorzy szkół liczą na to, że stacjonarne lekcje będą utrzymane jak najdłużej. Zdaniem wielu nauczanie zdalne nie ma dobrego wpływu na uczniów, ale też na ich wyniki w nauce. Szkoły były doskonale przygotowane do nowego roku pod względem sanitarnym. W tych największych niektórych wytycznych sanitarnych nie da się zrealizować.
- W strefie czerwonej jest zakaz organizowania imprez masowych powyżej 50 osób, a ja w swojej szkole mam blisko 900 osób. Złożyłem wniosek do Wydziału Edukacji o nauczanie hybrydowe, który został odrzucony. My nie jesteśmy w stanie w żaden sposób w sali lekcyjnej, która ma pomieścić 36 osób, bo tak liczne klasy mamy, spowodować, żeby bezpieczne odległości między uczniami były zachowane. Staramy się, przestrzegamy uczniów, żeby nie przychodzili do szkoły z infekcjami – mówi Sławomir Szczerkowski, dyrektor Zespołu Szkół numer 2 w Nowym Sączu.
Z podobnym problemem mierzą się także inne szkoły w Nowym Sączu. Są takie palcówki w których uczy się około 1000 uczniów. Wszystkie szkoły na terenie miasta pracują w trybie stacjonarnym. Nowy Sącz nadal jest w czerwonej strefie.