Decyzje rządu o zamknięciu klubów fitness i siłowni były i w wielu przypadkach nadal są niezrozumiałe dla właścicieli, pracowników, ale też dla klientów. Sporo trenerów z dnia na dzień zostało bez pracy. Jak sobie poradzili? Z pomocą przyszedł między innymi internet i treningi personalne u klientów w domach. Takie rozwiązanie wybrała trenerka fitness jednego z klubów w Nowym Sączu Iga Zaczek.
Umawiamy się z naszym podopiecznym u niego w domu, zabieramy podstawowy sprzęt do ćwiczeń i działamy – wyjaśnia Iga Zaczek. - Bardzo często klienci mają swój sprzęt w domu. Wystarczy kawałek w pokoju i możemy ćwiczyć.
Niektórzy trenerzy wykorzystują internet prowadzać zajęcia online. Łączą się na żywo z uczestnikami i pokazują ćwiczenia. Inni poszli w kierunku zajęć w plenerze. Wykorzystują ścieżki biegowo – rowerowe i siłownie plenerowe. W dużo lepszej sytuacji znaleźli się ci trenerzy, których kluby przekwalifikowały się na kluby sportowe. Tam można prowadzić indywidualne zajęcia dla tych osób, które przygotowują się do zawodów. A chętnych do takich treningów nie brakuje.
Nasz klub zgodnie z rozporządzeniem może prowadzić takie zajęcia. Chętnych mamy sporo – wyjaśnia Tomasz Goliński, który pracuje w klubie fitness w Chełmcu koło Nowego Sącza. - To jest dla nas bardzo trudny czas. Kluby fitness na wiosnę zamknięto w momencie, w którym korzystało z nich najwięcej osób. Potem otworzyli nas na wakacje, które tak naprawdę są martwym sezonem. Teraz znowu nas zamknęli w miesiącu, gdzie też co roku sporo osób korzysta z siłowni i zajęć grupowych.
W czwartek sejm uchwalił tak zwaną „tarczę branżową”. Ma ona dać wsparcie kolejnym przedsiębiorstwom dotkniętym przez pandemię – między innymi branży dbającej o zdrowie fizyczne. Razem z siłowniami i klubami fitness zamknięte pozostają też baseny oraz parki wodne.