Wszystko zaczęło się osiem lat temu. Łukasz Połomski, twórca Sądeckiego Sztetla zapalił znicze na murku dawnego cmentarza. W tym samym czasie Dariusz Popiela, olimpijczyk i miłośnik historii Nowego Sącza, rozwieszał na drzewach kartki z informacją, że w tym miejscu był cmentarz żydowski. Panowie wpadli na siebie przypadkowo i postanowili co roku przychodzić i zapalać w tym miejscu znicze. Do akcji przez te kilka lat włączyło się sporo osób. W sobotę wieczorem znicze zapłonęły w miejscu dawnego cmentarza.
Co roku propaguje tę akcję – mówi Dariusz Popiela. - Staramy się pamiętać o zapomnianych miejscach, cmentarzach, tak jak właśnie tutaj ten park. Nie ma kto pamiętać o osobach pochowanych tutaj, dlatego my staramy się tę pamięć przywracać.
Cmentarz przy synagodze w Nowym Sączu działał przez blisko 200 lat. Historycy szacują, że może być tam pochowanych nawet kilkaset osób. Dawny cmentarz jest teraz skwerem, przez który prowadzi mała alejka.
Tu nadal są pochowani mieszkańcy Nowego Sącza – wyjaśnia historyk i twórca Sądeckiego Sztetla Łukasz Połomski. - Na tym cmentarzu spoczywa kilka pokoleń żydów. W judaizmie nie wolno przenosić pochowanych ciał. Ta akcja jest dobry moment, żeby przypomnieć tych o których zapominaliśmy, a którzy przez wiele lat tworzyli historię Nowego Sącza.
O tym, że skwer przy Piotra Skargi był kiedyś cmentarzem żydowskim świadczą też fragmenty macew, które są wbudowane w mur. Członkowie stowarzyszenia światła pamięci palą także na cmentarzu ewangelickim, bezimiennych mogiłach i miejscach straceń.