Zbrodnia w Barcicach. 25-latek usłyszał zarzuty
W piątek, 17 października 25-letni mężczyzna usłyszał zarzuty zabójstwa trzech osób w zamiarze bezpośrednim. Przypomnijmy, że w środę, 15 października w godzinach porannych w jednym z domów jednorodzinnych w Barcicach w powiecie nowosądeckim odnaleziono ciała trzech osób – kobiety w wieku 52 lat i dwóch mężczyzn w wieku 45 i 66 lat. Zatrzymany 25-latek jest synem jednej z ofiar. Przeprowadzono również sekcję zwłok. Ze wstępnych ustaleń wynika, że przyczyną śmierci trzech osób były rozległe obrażenia głów. Na szczegółową opinię biegłych w tym zakresie trzeba będzie poczekać kilka tygodni.
Polecany artykuł:
Prokurator przedstawił mu (25-latkowi, przyp. red.) zarzuty zabójstwa trzech osób w zamiarze bezpośrednim. Mężczyzna formalnie nie przyznał się do winy, natomiast złożył wyjaśnienia, w których de facto potwierdził dokonanie czynów, które mu zarzucono. Wobec tego mężczyzny prokurator po przesłuchaniu skierował do Sądu Rejonowego w Nowym Sączu wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztowania na okres trzech miesięcy. Sąd zastosował ten środek – przekazała prok. Justyna Rataj-Mykietyn z Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu.

Od 25-latka pobrano również krew w celu zbadania obecności alkoholu lub środków odurzających w jego organizmie. Wyniki nie są jeszcze znane. Z kolei biegli psychiatrzy wypowiedzą się o jego poczytalności.
Po odkryciu ciał w środę rano policjanci zorganizowali obławę za domniemanym sprawcą, którego odnaleziono w jednym z pustostanów. Sołtys Barcic Tomasz Koszkul w rozmowie z Radiem ESKA tak mówił o zatrzymanym 25-latku:
Tragedia wielka, trzy osoby nie żyją. Osoba, która dokonała tej zbrodni prawdopodobnie miała problemy psychiczne, po prostu wpadał w takie różne szały i amoki. Miejscowość jest spokojna i tutaj się nic raczej nie dzieje. To jest po prostu odosobniony przypadek. No niestety wielka tragedia dla rodziny – powiedział.
Znamy się tu wszyscy, bo żyjemy z sąsiadami, to się znamy. Można powiedzieć, że normalna rodzina. Nie robili ludziom problemów, ani ludzie z nimi nie mieli problemów. A tu taka sytuacja, dziwne, ale co zrobić — dodał.
O mężczyźnie w rozmowie z „Super Expressem wypowiedziała się również sąsiadka rodziny.
On leczył się psychiatrycznie od dawna. Był agresywny. Co chwilę po niego przyjeżdżała albo policja, albo karetka. Zabierali go, na jakiś czas znikał i był spokój, ale wracał i wszystko zaczynało się od początku — powiedziała.