Początek tej wiosny był bardzo specyficzny, bo w zasadzie nie było opadów deszczu. Taka pogoda znacznie wysuszyła ziemię i trawy na polach. Wystarczyła chwila nieuwagi, niedopałek papierosa i mogło dojść do groźnego pożaru. W kwietniu strażacy praktycznie codziennie po kilka razy wyjeżdżali do gaszeniach łąk, pól i nieużytków.
- Wiosna co roku na Sądecczyźnie wygląda podobnie. Nieustanne wyjazdy do gaszenia pożarów traw – mówi Paweł Motyka z Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Sączu. - Najgorsze w tym jest to, że cały czas pożary wybuchają w tych samych miejscach, czyli w Dolinie Dunajca i Popradu.
Strażacy zaznaczają, że gaszenie takich pożarów nie dość że jest kosztowne, to jeszcze długotrwałe. Gorzej jeśli pożar dojedzie do lasu.
- Wówczas akcja jest utrudniona, bo wiele lasów ma strome zbocza – dodaje Paweł Motyka.
Bardzo często trawy, czy łąki podpalają ludzie. Ekolodzy od dawna podkreślają, że takie pożary robią więcej szkód niż pożytku. W trakcie takiego pożaru ginie wiele zwierząt. Same pożary mogą także zagrozić ludziom.
- W tym roku mieliśmy już przypadek, że w okolicy spalonej łąki leżała poparzona kobieta, którą do szpitala przetransportował śmigłowiec. Niestety nie udało się jej uratować. To miało miejsce w lutym w Białej Niżnej – dodaje Paweł Motyka.
Tu warto dodać, że za wypalanie suchych traw grożą wysokie kary – nawet do 5 tysięcy złotych. Jeśli ogień zagrozi innym ludziom podpalacz może trafić do więzienia nawet na 10 lat.