Do Nowego Sącza przyjechały załogi z całej Małopolski
To jest drogie hobby, ale daje ogromną radość – mówili podczas Zlotu Zabytkowych Pojazdów w Nowym Sączu kolekcjonerzy. Ponad 70 zabytkowych aut można było zobaczyć w weekend w Miasteczku Galicyjskim. Na rynku zaparkowały samochody zagraniczne, ale też auta polskiej produkcji.
Przyjechałem żółtą syreną z 1983 roku. Samochód faktycznie wygląda jakby wyjechał z fabryki. Kosztowało mnie to dużo pracy, dużo siły i mam nadzieje, że będzie służyć mi jeszcze długo. Te samochody, które są na zlocie, mają dusze, każdy ma jakieś swoje mankamenty, ale za to je kochamy – mówi Bartłomiej Stachoń z Rogów koło Podegrodzia.
Przyjechałam warszawą 223. Sami z mężem odrestaurowaliśmy. Obecnie jeżdżę nim na zloty. Auto pali bardzo dużo. Około 10 – 12 litrów benzyny na mieście. Czasem wybiorę się nią na przejażdżkę po okolicy. Budzi duże zainteresowanie, a jeszcze większe jest, kiedy przechodnie za kierownicą zobaczą kobietę – żartuje Katarzyna Wąchała z Łukowicy, która należy do Stowarzyszenia Miłośników Pojazdów Zabytkowych „Galicya”.
Na zlocie można było zobaczyć samochody polskiej produkcji, które w minionej epoce królowały na naszych drogach. Były to warszawy, syreny, ale też duże fiaty, małe fiaty, czy polonezy. Nie zabrakło także nieco większych pojazdów. Na rynku Miasteczka Galicyjskiego po raz kolejny zaparkowały zabytkowe autobusy. Pierwszy, to Jelcz należący do Galicyjskiego Stowarzyszenia Miłośników Komunikacji. Drugi, to Autosan z prywatnej kolekcji Krzysztofa Klimka.
Jeśli jesteście świadkami ciekawego wydarzenia w Waszej okolicy, piszcie do nas i ślijcie zdjęcia na [email protected]!