Jeszcze w weekend były tam tłumy - dziś jest pusto, cicho i spokojnie. Chodzi o stoki narciarskie, które przez narodową kwarantannę będą zamknięte co najmniej do 17 stycznia. Właściciele są załamani, bo przestój w takim okresie jaki mamy teraz oznacza gigantyczne straty.
W okresie między Bożym Narodzeniem, a Nowym Rokiem, przeżywaliśmy najazd narciarzy – mówi Aneta Świgut, właścicielka stacji narciarskiej w Cieniawie koło Nowego Sącza. - Nie wiemy jak duże będą straty. Musieliśmy zamknąć wszystko. Nie działa karczma, wypożyczalnie sprzętu, szkółki narciarskie. Stoją wyciągi i zamknięty jest stok.
Właściciele i zarządzający stacjami narciarskimi podkreślają, że wiele takich biznesów działa tylko i wyłącznie w sezonie zimowym. Trzy miesiące zimy musi niekiedy wystarczyć na to, żeby zarobić na utrzymanie na kolejnych dziewięć.
To będą potężne straty – komentuje Grzegorz Lenartowicz z Grupy Pingwina, która zarządza kilkoma stacjami narciarskimi w Polsce, także w Krynicy i Kasinie Wielkiej. - Same koszty naśnieżenia trasy mogą sięgać od kilkudziesięciu, do nawet kilkuset tysięcy złotych. Skąd wziąć na to pieniądze kiedy nie działamy, nie mamy klientów?
Na razie stacje narciarskie będą zamknięte do 17 stycznia. Co dalej, tego na razie nie wiadomo. Właściciele liczą na to, ze od 18 stycznia będą mogli znowu przyjmować narciarzy. Wprowadzenie narodowej kwarantanny mocno ograniczyło też działalność galerii handlowych oraz pensjonatów i hoteli.
Jeśli jesteście świadkami ciekawego wydarzenia w Waszej okolicy, piszcie do nas i ślijcie zdjęcia na [email protected]!